środa, 9 maja 2012

Dmuchawce, latawce, wiatr - czyli autostradą na dmuchawce :-) Trochę przewrotny tytuł posta :-) - piękne dmuchawcowe pole mam przed domem (a raczej z boku)- i pomyśleć, że "połówka" pryskał ostatnio przez kilka godzin na "pakudztwa" zarastające trawnik (łąkowy)w nadmiarze. Heh, to się zdziwi jak wróci...

Autostrada? - nad moim domem krzyżują się powietrzne autostrday. Dziś samolot tak nisko leciał, że bez problemu można go było dokładnie obejrzeć gołym okiem i policzyć, ile ma silników :-D

Poza tym odkryłam, że pewna karteczka, która powinna zostać wysłana tydzień temu leży na biurku pod stertą papierów - dałabym sobie głowę obciąć, że dawałam połówkowi żeby ja wysłał.

Moniko - jeśli tu zaglądasz- przepraszam, karteczka doleci z dużym opóźnieniem, ale za to z ekstra dokładką. Usprawiedliwieniem dla mojego roztargnienia niech będzie duża super impreza, którą w tym roku po raz dziesiąty na taką skalę organizowałam z Lilavati.

Żeby było śmieszniej - o aparacie - jak co roku zresztą - przypomniałam sobie dopiero na sam koniec imprezy, więc zdjęć z jubileuszowej edycji "... Czaru Par..." żadnych nie będzie... Ech....

wspomniana autostrada i "latawce"

i dmuchawce

A teraz idę zająć się córcią - bo żeby tak sielankowo nie było od poniedziałku mamy ospę - w masakrycznym wydaniu - dziecko mimo lekarstw przeciwwirusowych jest obsypana jak ciasto z makiem. A wyrodna matka, czyli ja, zamiast siedzieć w domu lata do pracy :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde pozostawione słowo:-)